…zdają się krzyczeć do nas z
gazet i telewizji te wszystkie modelki, aktorki i panie w białych kitlach
zachwalając nam kolejne „najlepsze” i „najskuteczniejsze” specyfiki. O ile większość
z nas jest świadoma tego, że wygląd skóry takiej pani, nie ma nic wspólnego z
reklamowanym kremem, szczególnie w dobie photoshopa, o tyle chętnie czytamy i
bierzemy pod uwagę recenzje kosmetyków pisane przez redaktorki działów urody w pismach
kobiecych, uważając opis kosmetyku z dopiskiem „redakcja poleca!” za bardziej wiarygodny.
![]() | |
www.dailymail.co.uk |
Jednak czy kiedykolwiek
spotkałyście w takiej gazetce niepochlebną recenzję kosmetyku, albo tytuły w
stylu „10 najgorszych kremów!”, „Nie daj się nabrać!”, czy „Redakcja nie
poleca!”? Magazyny mody i pisma kobiece utrzymują się w dużej mierze z reklam
kosmetyków, dlatego nie znajdziesz tam obiektywnych informacji, nie jest bowiem w
ich interesie utrata bogatego sponsora. Żadne z tych źródeł nie ma
najmniejszego powodu, by powiedzieć Ci całą prawdę o działaniu swoich
kosmetyków.
Zapewnienia o skuteczności działania są zawsze entuzjastyczne,
optymistyczne i wiele obiecujące. By je uwiarygodnić, podsuwa się często wyniki pseudonaukowych badań z niezależnych laboratoriów, które z kolei
zarabiają na tym, że dostarczają dowodów na wszystko, co zażyczą sobie
producenci kosmetyków. A ci np. chcą dowieść, że krem zwiększa wilgotność w
naskórku o 70%. Żaden problem, badanie to wykaże, ba, wykaże nawet wzrost o
200%! Zastanawiasz się, jak to możliwe?
To stary numer stosowany też z
resztą często przez dermokonsultantki w aptekach, czy drogeriach. Wystarczy
najpierw przetrzeć skórę alkoholem pod pretekstem zmycia warstwy makijażu i
uwiarygodnienia badania, aby błyskawicznie przesuszyć skórę. Wtedy wystarczy
już tylko zwykły krem, aby nawilżenie wzrosło o parędziesiąt procent. Wyniki
takich badań nie mogą być zatem wiarygodnym źródłem informacji. Zastanawiałaś
się może kiedyś, dlaczego nigdy nie słychać o żadnym naborze do laboratoryjnego
testowania kosmetyków, które dopiero mają się ukazać? Skąd oni biorą te armie
kobiet, które rzekomo testują te wszystkie specyfiki?
Idąc dalej tym samym
tropem nasuwa się szereg innych pytań:
- Dlaczego szczegóły dt. badań nie są nigdzie publikowane? Wiele z nas
chętnie by je poczytała.
- W jakich warunkach zostały przeprowadzone badania, na jakiej grupie
kobiet i jak długo trwały testy, żeby ich wyniki można było uznać za
przynoszące reprezentatywne dane statystyczne?
- W jakim wieku były testerki, jaki miały rodzaj cery, jak wyglądała
ich dotychczasowa pielęgnacja? Jeżeli pielęgnacja nie była dostosowana do
wieku, stanu cery i potrzeb skóry, wtedy zastosowanie właściwie dobranego
kosmetyku może przynieść zaskakujące efekty!
- Działanie ilu produktów i o jakim składzie porównywały testerki?
Testując tylko jeden krem uzyskamy inny wynik, niż wtedy, gdy porównamy go z kremem
konkurencyjnym, a jeszcze inny, jeżeli konkurentów będzie 10. To samo tyczy się
składu. Nasz supernawilżający krem okaże się prawdziwym hitem, jeżeli jego
działanie nawilżające porównamy np. z kremami matującymi..
- Czy były kobiety, u których nie zauważono deklarowanej poprawy stanu
cery lub zauważono wręcz jej pogorszenie? Czytamy, że 77% badanych kobiet zauważyło
poprawę stanu cery, super, co zatem z pozostałymi 23%? Jak zareagowała ich cera?
- Skąd mamy mieć pewność, że przedstawiony wynik, nie jest najlepszym
uzyskanym w tym badaniu?
- Jakie są długotrwałe efekty stosowania badanego kosmetyku?
Nie znając odpowiedzi na te pytania, wyniki przywoływanych badań są
bezwartościowe. Pamiętajcie o tym następnym razem, kiedy zobaczycie w reklamie imponujące
dane, wykresy i obrazki z powiększonym fragmentem skóry..